Tatarskie tropy w Radomsku 7 sierpnia 2012 roku

Wszystko, jak to często bywa, zaczęło się od legendy. Stu Tatarów ponoć, setką biesów przez pewnego rycerza nazwanych, osiedlono nieopodal Radomska. Miejsce owo wsią Stubiesów nazwano, a z czasem na Stubiesko, następnie Stobiecko przemianowano. Dzieje te, prawda może, może nieprawda – któż to wie? – zainteresowały pracowników radomskiego Muzeum Regionalnego. Krystyna Filarowska, obecnie przewodnicząca Towarzystwa Przyjaciół Muzeum, napisała kilka lat temu tekst o tatarskich zagrodach w Stobiecku. Ostatnią z nich, nieomal cudem uratowaną, władze miejskie przekazały niedawno muzeum. Krzysztof Zygma, dyrektor muzeum, człowiek z wyobraźnią, dostrzegł w tatarskiej legendzie Stobiecka oraz w zagrodzie rozliczne możliwości.

Dzisiaj tatarska zagroda dostępna jest zwiedzającym. Czy rzeczywiście jej odmienny od tutejszych charakter ma jakikolwiek związek z tatarskim budownictwem? Nie widziałem takiego nigdzie indziej, z pewnością nie ma podobnych zagród w tatarskich wioskach w Polsce i na Litwie: w Kruszynianach, Bohonikach, Niemieży, Święcianach, Sorok Tatarach. Jednak ponoć w każdej legendzie tkwi jakaś odrobina prawdy. Nie odmawiajmy jej więc Stobiecku. Dyrektor Zygma oraz jego małżonka, Anita Pawlak-Zygma, postanowili nadać podaniu nowy wymiar. Tak zrodził się zamysł spektakli inspirowanych tatarskimi bajkami, a odgrywanych przez dziecięcych aktorów. Przedsięwzięcie zorganizowali członkowie Towarzystwa Przyjaciół Muzeum przy wsparciu starostwa.

Jako pierwszą przygotowano opowieść „Od strony księżyca – drzewo złote, od strony słońca – drzewo srebrne” ze zbioru nogajskich bajek ludowych „Kara-Batyr i Błękitny Koń”, które piszący te słowa miał przyjemność tłumaczyć wraz ze swoim synem, Danielem. Anna Pawlak-Zygma spektakl wyreżyserowała, scenografię opracowała Joanna Sroczyńska – i bajka ożyła! Występ odbył się 29 lipca w Chacie Tatarskiej we wspomnianym powyżej Stobiecku Miejskim. Atmosfera była wspaniała, publiczność rozentuzjazmowana, zaś młodzi aktorzy po prostu świetni. Przedstawienie toczyło się nad wyraz płynnie i ekspresyjnie. Widać było, że gra daje dziecięcym wykonawcom dużo radości. Paulina Bąk bardzo świadomie odnalazła się w roli opowiadacza, a m.in. Mateusz Włudara, Katarzyna Koćwin i Ola Koźlenko odgrywali swe postaci z dużą swadą. Brawa były zatem jak najbardziej zasłużone.

Po przedstawieniu (aż żałuję, że nie mogę przyjechać na następne) można było posilić się tutejszym smakołykiem: chlebem zwanym tatarczuch, wpisanym na listę produktów tradycyjnych. Sławomir Skalski wypieka go z maki gryczanej według rodzinnej, przekazywanej z pokolenia na pokolenie receptury. Tatarczuch – zapewniam, że smaczny – to kolejny ślad tatarskiej legendy. Przygrywająca z wigorem Powiatowa Kapela Włoszczowska umilała zwiedzanie muzealnej ekspozycji w zagrodzie. Nawiązaniem do tatarskiego wątku było pojawienie się… konnej Tatarki – prywatnie Zuzanny Sroczyńskiej.

Kolejną atrakcją w ramach tej sympatycznej niedzieli z radomszczańskim muzeum był koncert „Tatarzy – między wschodem a zachodem. Inspiracje w filmie, muzyce i poezji”. Wystąpili w nim: Joanna Błażej-Łukasik (fortepian) oraz Paweł Łukasik (altówka). Pomiędzy utworami Anita Pawlak-Zygma oraz Krzysztof Zygma recytowali wiersze niżej podpisanego, który miał przyjemność reprezentować w Radomsku tatarską społeczność. Piękna muzyka i poezja wpisywały się udanie w muzealne wnętrze. Później zebrani z zaciekawieniem wysłuchali informacji o tatarskiej mniejszości, a dalsza rozmowa toczyła się już w zaciszu dyrektorskiego gabinetu. Krzysztof Zygma zainteresowany jest współpracą z tatarskimi organizacjami, chętnie widziałby u siebie m.in. naszą wystawę. Miejmy nadzieję, że się to uda.

Musa Czachorowski